poniedziałek, 25 kwietnia 2011

słoiki tajemnicy

siedzimy naprzeciwko siebie w krzesłach pożądania
mierzymy swoje winy gorejącym wzrokiem
zachwiałem się przez chwilę kołysząc w twoją stronę
złapałaś mnie po cichu na chwilę przed podłogą

łapiemy swe oddechy w słoiki tajemnicy by
wyszeptać ponad uchem modlitwę przytomności
latawce naszych myśli unoszą się ochotnie
ponad czasem ponad wrzaskiem migoczą nieroztropnie

czuję że skrzydeł mi brak by lecieć razem z nimi
wtem składasz samoloty z papierowych duszy
wsiadamy bez biletów i mkniemy mleczną drogą
łapczywie sięgam ręką by z włosów wyjąć gwiazdę

jesteśmy zapomniani snem najgłębszym świata
bądź śpiączką moją wieczną jak wieczny we mnie płomień
tej nocy stań się żarem tańczącym wśród pościeli
niech głosy nasze drżące wybudzą w nas lawinę

był czas że jak mozaika kruszyłem się w kawałki
dziś jestem świeżym płótnem a ty moim malarzem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz