poniedziałek, 25 kwietnia 2011

skacząc w kałużach

mam dwie łzy ostatnie
których nie chcę otrzeć
niech sznurują nasze dłonie
i kładą się na usta
tańczą okręgami na kałużach naszych pragnień

mam kratery przytomności
które w myślach rosną
by wulkanem nagle stać się
i rozbłysnąć setką świateł
cieszyć każde z czworo oczu
kiedy tylko zechcesz poczuć
jak cudownie pachnie lawa
która serca spopielała

ściskam w garści winę czasu
w drugiej zaś pył serc naszych
skrzętnie szyte nam na miarę
są kokony zapomnienia
napompujmy je oddechem
by unosić się na sobie
zostaw też spojrzenie jedno
nim by dojrzeć w sen pójdziemy
niech rozerwie mi powieki
chcę się dławić tonąć w tobie
krztusić się od dziś na wieki
i nie myśleć już o sobie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz