wtorek, 13 września 2011

naftowa pełnia


Puste spojrzenia są by przerażać
Wyżymać serca jak mokre szmaty
Z lampą naftową okrążam nasz księżyc
Cholernie często niedostrzegalny

Nie wiem czy winy łóżko po środku
Bez niej na pewno nikt nie zasypia
Jeśli zniewolisz chęć już w zarodku
Wznieś ze mną toast za winę winem

Usechł nam księżyc niegdyś  tak żywy
oparzeń nie leczą spalone pokrzywy
naftą nasiąkła by głosić upadłość
wiatrem północnym zdmuchnięta moralność