poniedziałek, 3 grudnia 2012

dynamitowe płuca


nie ma już czasu by marnować ciszę
 nie kocham cię już wykrzycz najciszej
bo noc też zniknęła  pragnąc szczerości
pocałuj me oczy niech się zawstydzę
marsz naszych palców ugniata dwie kości
sklejone wspomnienia krępują mi dłonie
czekając aż srebro na nowo zapłonie

ze strachu utkałem senne godziny
dla serca tysiącem sztyletów dźganym
i ust milionem kłamstw rozerwanych
w głowie wyryłem niecne nicości
spróchniały mi żebra
rozpadły się kości

choć mogłem być wieczny tuż obok stojąc
tak jestem odlegle niebytu wciąż trwożąc

na dłonie zakładam srebrne kajdany
w niewoli kompletnie tobie poddany


środa, 13 czerwca 2012

21:06


bezradną emocją co drży pod powierzchnią
czasem co niknie wraz z powiek zamknięciem
księżycem by drogę rozświetlać swą pełnią
i ciepłem oddechu by ogrzać cię w nocy

ślepą wiarą w nadzieję by budzić się rano
ostatnią zapałką palącą się w głowie
wiatrem pod skrzydłem by nie opaść na dno
i wodą co w łóżku gasi pragnienie

jesteśmy wyblakłym maszynopisem
pożółkłym papierem i czystym zeszytem
składam w twe dłonie dwa pióra przedwieczne
marność mą zapisz snów atramentem

wtorek, 27 marca 2012

szklani ludzie


Widziałem jak płonęły labirynty ludzkich dłoni
Syczały jednogłośnie że toniemy w snach z diamentów
Wcieramy w nasze włosy zapachy dojrzałości
Perfumy z alkoholi tytoniów i starości
Ubieramy się wzajemnie jak dzieci swoje lalki
Gdy wstajemy tuż przed świtem by wyzionąć resztkę rosy
W chaosie setki uczuć niezgrabnie raczkujemy
Kolanami pragnień naszych wycieramy w łóżkach dziury

Słyszałem piękne kłamstwa że trwać będziemy wiecznie
Że nigdy nie opuści nas młodość i powietrze
Że pieśnią w gardłach tłumów czas ciszy pokonamy
Rysuję wciąż na murach dziś slogan wyśmiewany

Jesteśmy małym światem zamkniętym w szklanej kuli
Z plastiku nasze gwiazdy oblane celofanem
Wstrząsów nam potrzeba by mienić się srebrzyście
Z wnętrza szklanych domów widzimy wszystko mgliście
Jesteśmy marną częścią sklepiku z pamiątkami
Na dnie ciemnych półek pod kurzem się chowamy



niedziela, 12 lutego 2012

srebro doskonałej czerni wyzwala serc uśmiechy


szukałem w bezsensie chwil przyjemności
w pustych sypialniach tańczyłem jak głupiec
ile mam nocy już w swojej kolekcji
co deszczem potu spłynęły w rynsztoku

połóżmy się nadzy na ciepłym piasku
otul przed zmrokiem ratunku warkoczem
i daj mi swe oczy chcę widzieć jak ty
nie błądzić już we śnie dotykać miłości

z letargu pobudką jesteś najsłodszą
czas chcę posklejać by dać więcej tobie
i nie mam już pytań bo tyś odpowiedzią
jedyną troską zostaje nasz kosmos

środa, 4 stycznia 2012

snów maraton



Wyrasta mi z dłoni pięć krótkich myśli
Gotowych wziąć udział w snu maratonie
Na rozkaz powstaje z piasku wojownik
Krwistą apaszką zasłania swe oczy
Serce ma w zbroi wykutej cierpieniem
Niszczy nas w środku palca skinieniem

Z mych ran broczy żal do zachłannych ptaków
Chcą skrzydłem malować niebo w żalobę
Szarości farby zdzierają  z mej skóry
I blaknę jak klisza dotknięta przez słońce
Na sobie podpalam wspomnienia podarte
Gdzie się ukrywa bóg dobrych nocy?
Szukałem w wargach wyschniętych do kości
Drążyłem językiem w warstwach nagości
Spójrz jak od lat z diabłem sypiam pod stertą kocy