bezradną emocją co drży pod powierzchnią
czasem co niknie wraz z powiek zamknięciem
księżycem by drogę rozświetlać swą pełnią
i ciepłem oddechu by ogrzać cię w nocy
ślepą wiarą w nadzieję by budzić się rano
ostatnią zapałką palącą się w głowie
wiatrem pod skrzydłem by nie opaść na dno
i wodą co w łóżku gasi pragnienie
jesteśmy wyblakłym maszynopisem
pożółkłym papierem i czystym zeszytem
składam w twe dłonie dwa pióra przedwieczne
marność mą zapisz snów atramentem
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń